Pod koniec lipca opuściliśmy duszne Trójmiasto i polecieliśmy szukać orzeźwienia w Szkocji. Lot bezpośredni z Gdańska do Edynburga. Głównym celem wycieczki było przejechanie trasy “North Coast 500”, zwanej szkockim Route 66.
Po przylocie wypożyczenie samochodu, kolacja w Edynburgu i spać. Ponieważ w Edynburgu byliśmy już wcześniej na weekend, w tej relacji nie poświęcę mu zbyt dużo czasu.
Następnego dnia eksplorowaliśmy atrakcje w okolicy stolicy Szkocji. Zaczęliśmy od krótkiej wycieczki na wschód, wzdłuż zatoki Firth of Forth. Pierwszym przystankiem na naszej trasie była plaża Gullane, gdzie trochę pospacerowaliśmy, obserwując wodorosty odsłonięte podczas odpływu.
Po drodze zatrzymaliśmy się na chwilę w North Berwick:
Głównym celem tej wycieczki były jednak ruiny zamku Tantallon z widokiem na samotną skałę Bass Rock. Skała z oddali wydaje się lekko biaława. W rzeczywistości to największa kolonia głuptaków na świecie – mieszka ich tam aż 150,000! Chętni mogą wziąć udział w wycieczce łodzią do skały, żeby poobserwować ptaki z bliska.
Po zwiedzaniu zamku wróciliśmy w okolicę Edynburga, żeby zjeść lunch w Leith Docks. W tych okolicach kręcono Trainspotting, a także wychował się Sean Connery.
Po lunchu nabraliśmy ochotę na dalsze wycieczki. Ruszyliśmy na zachód do Quensferry, żeby oglądać potężne mosty przecinające zatokę:
Przez jeden z tych mostów przejechaliśmy i już byliśmy w malowniczym regionie Fife. Zrobiliśmy tu wieczorny objazd małych wiosek rybackich, od Elie, przez Astruhter do Crail. Miejscowe restauracje serwują tu podobno najlepszy sea-food na świecie
;) My nie pogardziliśmy tzw „The Wee Chippy”, czyli po prostu rybą z frytkami.
Klatki na homary:
Kwiaty w kaloszach:
Tak zakończyliśmy ten udany dzień. W kolejnym odcinku ruszymy w trasę! CDN
Aga_podrozniczka napisał:
Jedziecie w przeciwna strone do wskazowek zegara?
Nie, jechaliśmy zgodnie ze wskazówkami zegara.
Następnego dnia opuściliśmy Edynburg i udaliśmy się na północny zachód, do parku narodowego Trossachs. Pod drodze przystanek na podziwianie zamku w Stirling:
No i pierwsze spotkanie z włochatymi, szkockimi krowami i owcami pasącymi się u podnóża zamku:
Następnie wjechaliśmy do parku, który objechaliśmy od strony północnej. W miejscowości Callander zrobiliśmy małą pętlę przez sam środek parku:
Naszym ulubionym widokiem był specyficzny wiadukt kolejowy w jednej z zielonych dolin:
Z parku pojechaliśmy nad Loch Awe, do ruin zamku Kilchurn. Zaopatrzeni w kalosze brodziliśmy po mocno podmokłym terenie, zauroczeni widokiem:
Potem kolacja w Oban i kolejny udany dzień za nami. CDNWracam do relacji po długo-weekendowej przerwie, spowodowanej wyprawą do Kijowa (relacja wkrótce
;)).
Trzeci dzień naszej Szkockiej wycieczki był chyba najdłuższy i pełen popularnych atrakcji. Zaczęliśmy od przejazdu przez dolinę Glen Coe:
Następnie zwiedzanie chyba najbardziej znanego szkockiego mostu. Zyskał on sporą popularność po tym, jak „wystąpił” w filmach o Harrym Potterze:
Widok od strony mostu na zatokę i okoliczne wzniesienia:
Oraz trasa spacerowa w okolicy mostu:
Kolejne spotkanie z włochatymi krowami, tym bardziej w bardziej dzikich okolicznościach:
Dalej podróż przez zamglone, deszczowe doliny:
Aż do zamku Eilean Donan Castle, który strzeże drogi na wyspę Skye. On też został uwieczniony w kilku hollywoodzkich produkcjach. Nic dziwnego, bo jest bardzo malowniczy i relatywnie dobrze zachowany:
Od zamku już bardzo blisko na wyspę Skye. Sama wyspa jest bardzo popularna i trudno na niej znaleźć nocleg na ostatnią chwilę w rozsądnych cenach. Dodatkowo, w porównaniu z innym widokami nie zrobiła na nas ogromnego wrażenia:
Po wizycie na Skye odwiedziliśmy jeszcze szybko rybacką wioskę Plockton, z której rozpościerający się pejzaż jest podobno uwieczniony na opakowaniu jakiś ciastek. Nie wiemy tylko jakich
:) Jak widać nadal trwał odpływ:
Klatki na homary czekają na przypływ:
To była ostatnia atrakcja tego dnia. Znużeni długą trasą dotarliśmy do Ullapool, gdzie zasnęliśmy od razu po kolacji. CDNNastępny dzień to objazd północnego krańca Szkocji. Wg. obu naszych przewodników właściwie nie powinniśmy spotkać na trasie nic ciekawego - na szczęście oba się myliły
:)
Pierwszy przystanek zrobiliśmy w Knockan Crag, gdzie w strugach ulewnego deszczu podziwialiśmy ciekawe formacje skalne stworzone ręką człowieka:
Następnie, w nieco mniejszym deszczu, odwiedziliśmy ruiny zamku Ardvreck:
Zboczyliśmy też lekko z drogi, żeby zjeść lunch w Tarbet, z doskonałym widokiem:
Po drodze spotykaliśmy dużo owiec:
Niektóre nie specjalnie się nami przejmowały
;)
Kolejnym przystankiem było Durness z całkiem stromymi klifami (i więcej owiec):
Tam też znaleźliśmy super atrakcję, nie wspomnianą w żadnym przewodniku – jaskinia Smoo Cave. W jaskini jest spory wodospad, a potok, który z niej wypływa wyrzeźbił głęboki „jar”:
No prosze, ktos mnie uprzedzil z relacja. Mialam jechac na rundke po polnocy Szkocji w ramach wymuszonego urlopu, ale w koncu nie wymusili go na mnie. Jedziecie w przeciwna strone do wskazowek zegara?
Widze, ze ominales spory kawalek trasy i pojechales prosto ze Skye do Ullapool. Mialam nadzieje na opis Applecross i okolic. W takim razie nie pozostaje mi nic innego jak ruszyc siedzenie i zobaczyc to na wlasne oczy. Jakby ktos chcial polazic troche po gorach w rejonach Ullapool, to moge polecic wspinaczke na Stac Pollaidh. Akurat na pare godzin. Jesli chodzi o dobry stan Eilean Donan Castle, to wynika on z tego, ze zamek zostal odbudowany 100 lat temu
:-) Polecam Highlandera, obejrzalam specjalnie po wizycie w zamku. Ogolnie, Highlands, to piekne okolice.
Wintermute napisał:jak rozumiem w destylarni byliście samochodem więc ktoś musiał zrezygnować z degustacjito musiało boleć...
:-)Niestety padło na autora tej relacji
:( Ale na pocieszenie dostałem "małpkę" ma wieczór
;)cypel napisał:@feel, mógłbyś coś napisać o kosztach noclegów, jedzenia, atrakcji, auta itp ?Samochód na 4 osoby na 7 dni (Citroën C4 Picasso) to 1100pln przez rentalcars.comHotele głównie przez booking i airbnb, ceny za noc dla 4 osób (1x4 lub 2x2): 250pln (hostel) do 700pln (B&B w turystycznej miejcowości) Jedzenie to wiadomo, jak kto lubi. Dobry Fish'n'Chips to chyba jakieś 8 funtów.
cypel napisał:A orientujesz się jak wygląda sprawa z polami namiotowymi, kempingami ?Niestety się nie orientuję.Podczas naszej wyprawy mieliśmy 5/7 dni deszczowych, na północy nawet bardzo, więc nocleg w namiocie mógłby być bardzo mokry. Najtańszą sensowną opcją wydają się pokoje wieloosobowe w hostelach.
Pogoda to kwestia czysto losowa. Bylam tydzien w Highlands, padalo pierwszego dnia podczas jazdy na polnoc, a potem przez tydzien bylo juz slonecznie, to bylo pod koniec sierpnia. A jak polecialam na weekend na poczatku sierpnia w kolejnym roku, to bylo 50/50, ladna sobota i ulewa od poludnia w niedziele.
Po przylocie wypożyczenie samochodu, kolacja w Edynburgu i spać. Ponieważ w Edynburgu byliśmy już wcześniej na weekend, w tej relacji nie poświęcę mu zbyt dużo czasu.
Następnego dnia eksplorowaliśmy atrakcje w okolicy stolicy Szkocji. Zaczęliśmy od krótkiej wycieczki na wschód, wzdłuż zatoki Firth of Forth. Pierwszym przystankiem na naszej trasie była plaża Gullane, gdzie trochę pospacerowaliśmy, obserwując wodorosty odsłonięte podczas odpływu.
Po drodze zatrzymaliśmy się na chwilę w North Berwick:
Głównym celem tej wycieczki były jednak ruiny zamku Tantallon z widokiem na samotną skałę Bass Rock. Skała z oddali wydaje się lekko biaława. W rzeczywistości to największa kolonia głuptaków na świecie – mieszka ich tam aż 150,000! Chętni mogą wziąć udział w wycieczce łodzią do skały, żeby poobserwować ptaki z bliska.
Po zwiedzaniu zamku wróciliśmy w okolicę Edynburga, żeby zjeść lunch w Leith Docks. W tych okolicach kręcono Trainspotting, a także wychował się Sean Connery.
Po lunchu nabraliśmy ochotę na dalsze wycieczki. Ruszyliśmy na zachód do Quensferry, żeby oglądać potężne mosty przecinające zatokę:
Przez jeden z tych mostów przejechaliśmy i już byliśmy w malowniczym regionie Fife. Zrobiliśmy tu wieczorny objazd małych wiosek rybackich, od Elie, przez Astruhter do Crail. Miejscowe restauracje serwują tu podobno najlepszy sea-food na świecie ;) My nie pogardziliśmy tzw „The Wee Chippy”, czyli po prostu rybą z frytkami.
Klatki na homary:
Kwiaty w kaloszach:
Tak zakończyliśmy ten udany dzień. W kolejnym odcinku ruszymy w trasę!
CDN
Nie, jechaliśmy zgodnie ze wskazówkami zegara.
Następnego dnia opuściliśmy Edynburg i udaliśmy się na północny zachód, do parku narodowego Trossachs. Pod drodze przystanek na podziwianie zamku w Stirling:
No i pierwsze spotkanie z włochatymi, szkockimi krowami i owcami pasącymi się u podnóża zamku:
Następnie wjechaliśmy do parku, który objechaliśmy od strony północnej. W miejscowości Callander zrobiliśmy małą pętlę przez sam środek parku:
Naszym ulubionym widokiem był specyficzny wiadukt kolejowy w jednej z zielonych dolin:
Z parku pojechaliśmy nad Loch Awe, do ruin zamku Kilchurn. Zaopatrzeni w kalosze brodziliśmy po mocno podmokłym terenie, zauroczeni widokiem:
Potem kolacja w Oban i kolejny udany dzień za nami.
CDNWracam do relacji po długo-weekendowej przerwie, spowodowanej wyprawą do Kijowa (relacja wkrótce ;)).
Trzeci dzień naszej Szkockiej wycieczki był chyba najdłuższy i pełen popularnych atrakcji. Zaczęliśmy od przejazdu przez dolinę Glen Coe:
Następnie zwiedzanie chyba najbardziej znanego szkockiego mostu. Zyskał on sporą popularność po tym, jak „wystąpił” w filmach o Harrym Potterze:
Widok od strony mostu na zatokę i okoliczne wzniesienia:
Oraz trasa spacerowa w okolicy mostu:
Kolejne spotkanie z włochatymi krowami, tym bardziej w bardziej dzikich okolicznościach:
Dalej podróż przez zamglone, deszczowe doliny:
Aż do zamku Eilean Donan Castle, który strzeże drogi na wyspę Skye. On też został uwieczniony w kilku hollywoodzkich produkcjach. Nic dziwnego, bo jest bardzo malowniczy i relatywnie dobrze zachowany:
Od zamku już bardzo blisko na wyspę Skye. Sama wyspa jest bardzo popularna i trudno na niej znaleźć nocleg na ostatnią chwilę w rozsądnych cenach. Dodatkowo, w porównaniu z innym widokami nie zrobiła na nas ogromnego wrażenia:
Po wizycie na Skye odwiedziliśmy jeszcze szybko rybacką wioskę Plockton, z której rozpościerający się pejzaż jest podobno uwieczniony na opakowaniu jakiś ciastek. Nie wiemy tylko jakich :)
Jak widać nadal trwał odpływ:
Klatki na homary czekają na przypływ:
To była ostatnia atrakcja tego dnia. Znużeni długą trasą dotarliśmy do Ullapool, gdzie zasnęliśmy od razu po kolacji.
CDNNastępny dzień to objazd północnego krańca Szkocji. Wg. obu naszych przewodników właściwie nie powinniśmy spotkać na trasie nic ciekawego - na szczęście oba się myliły :)
Pierwszy przystanek zrobiliśmy w Knockan Crag, gdzie w strugach ulewnego deszczu podziwialiśmy ciekawe formacje skalne stworzone ręką człowieka:
Następnie, w nieco mniejszym deszczu, odwiedziliśmy ruiny zamku Ardvreck:
Zboczyliśmy też lekko z drogi, żeby zjeść lunch w Tarbet, z doskonałym widokiem:
Po drodze spotykaliśmy dużo owiec:
Niektóre nie specjalnie się nami przejmowały ;)
Kolejnym przystankiem było Durness z całkiem stromymi klifami (i więcej owiec):
Tam też znaleźliśmy super atrakcję, nie wspomnianą w żadnym przewodniku – jaskinia Smoo Cave. W jaskini jest spory wodospad, a potok, który z niej wypływa wyrzeźbił głęboki „jar”: