Witam W lutym zrobiłem sobie kilkutygodniową, samotną podróż przez Stany Zjednoczone i Karaiby. Zacząłem w Seattle, wstąpiłem do Whistler (Kanada), po czym poleciałem na Jamajkę. Moją wyprawę dookoła Jamajki opisałem w innym wątku: jamajka-samodzielna-podroz-duzo-zdjec,211,66239
W tym wątku zamierzam udokumentować mój pobyt na Florydzie oraz w Nowym Orleanie, gdzie miałem okazję uczestniczyć w hucznej celebracji końca karnawału (Mardi Gras).
Sam lot z Montego Bay do Fort Lauderdale zapewnił bardzo ładne widoki:
Na Florydzie postanowiłem zaszaleć i zdecydowałem się wypożyczyć Forda Mustanga cabrio, żeby zaznać trochę American Dream
;)
Jak się szybko okazało, pomysł był baaaardzo mało oryginalny. Na oko jakieś 90% kabrioletów w okolicy Miami to właśnie Mustangi. Prawdopodobnie duża większość z nich należała do wypożyczalni i była użytkowana przez turystów.
Nie zmienia to faktu, że podróż kabrioletem przez Florydę o tej porze roku jest bardzo przyjemna. Rano trochę zimno, ale za dnia można spokojnie opuścić dach i delektować się przysłowiowym wiatrem we włosach
;)
Nocleg miałem w hostelu w Miami Beach. Tu od razu przestroga – bardzo ciężko znaleźć tam wolne miejsce postojowe w rozsądnej cenie. Ja jeździłem prawie godzinę, zanim znalazłem dogodne miejsce. Korzystałem z niego do końca wyjazdu, bo mało kto o nim wiedział i było darmowe
:)
Kanały w okolicy mojego hostelu:
Jako że w Miami byłem już wcześniej w samym mieście nie spędziłem dużo czasu. Zamiast tego trochę pojeździłem po Florydzie. Moim pierwszym celem były bagna Everglades. Na Florydzie żyje ponad 1.2 milionów aligatorów i to widać bez wchodzenia do parku narodowego. W kanałach przy autostradzie wylegują się takie oto "forfitery":
Często trudno je zauważyć na pierwszy rzut oka
Najlepszym chyba miejscem do podglądania dzikiego życia Florydy z bliska jest Shark Valle. Pojechałem tam i zaparkowałem przy autostradzie żeby oszczędzić kilka dolarów. Wychodzę z samochodu i słyszę… gitarę. Odwracam się i widzę tego kolesia:
Pogadałem z nim trochę - okazało się, że wędruje wzdłuż amerykańskich autostrad grająca po drodze na gitarze. Swoje przeżycia opisuje na blogu: http://www.dudetrek.com
W Shark Valley aligatory są po prostu wszędzie! Specjalna trasa wzdłuż kanału pozwala obcować z nimi dosłownie na wyciągnięcie ręki (odradzam - ja wystawiałem GoPro na kijku
;)). Jest to pętla o łącznej długości prawie 30km. Po środku znajduje się wieża obserwacyjna, skąd można podziwiać panoramę okolicy. Odwiedzający Shark Valley mają 3 opcje poruszania się: na piechotę, rowerem z wypożyczalni (9USD/h) oraz specjalnym tramwajem. Mi najbardziej przypadł do gustu rower:
Aligatory wylegują się tuż przy samej trasie i wyglądają dość leniwie, ale widziałem z jaką szybkością atakują!
Małe aligatorki na grzbiecie mamy:
Oprócz aligatorów mnóstwo jest różnych gatunków ptaków, żółwi itp. Ten na moich oczach zjadł małego aligatorka z poprzedniego zdjęcia
CDNPo wizycie w Shark Valley udałem się dalej na zachód drogą 41, przecinającą cały półwysep. Moim celem było Everglades City. Po drodze zatrzymałem się przy chyba najmniejszej poczcie w USA:
W Everglades Cityy przejechałem się tzw "Airboat". Jest to płaskodenna łódź bez śruby, napędzana za pomocą dużego wiatraka. Wiatrak i specjalne "skrzydła" służą również do kierowania. Tylko takim czymś da się przemieszczać po okolicznych bagnach:
Po bagnach powrót do Miami i krótki relaks w Miami Baech
Potem jeszcze zachód słońca nad Miami i spać:
CDNDrugiego dnia wybrałem się na Key West. Key West to ostatnia wyspa w archipelagu Florida Keys. Wszystkie wyspy (czyli "Keys") połączone są autostradą "Overseas highway", której duża część biegnie przez środek morza. Wrażenie z jazdy trochę nierealne – jedzie się autostradą, a po lewej i prawej stronie turkusowa woda.
Trasa wprost wymarzona na przejażdżkę kabrioletem.
Równolegle do autostrady biegła kiedyś linia kolejowa, ale dziś jest już nieczynna. Teraz jest tam trasa rowerowo-spacerowa.
Na każdej z wysp jest coś ciekawe do zobaczenia lub zrobienia: parki narodowe, snorkling na rafie i wiele innych. Ja na moje miejsce dłuższego postoju wybrałem "Bahia Honda State Park", który słynie z urokliwych plaż:
O tym co tam robiłem i o reszcie wycieczki w następnym odcinku.Jako że wszystkie wyspy Florida Keys słyną z doskonałych warunków do snorklingu, postanowiłem sam spróbować. Można snorkelować bezpośrednio z każdej wyspy, ale wtedy za dużo się nie zobaczy. Żeby naprawdę docenić bogactwo podwodnego życia trzeba się udać na rafę. W tym celu wsiadłem na stateczek wycieczkowy w Bahia Honda State Park.
Stateczek wypływa na zewnątrz poprzez specjalnie wycięty przejazd w starym moście.
Cały sprzęt można wypożyczyć na miejscu. Temperatura wody na początku lutego to około 22 stopnie. Dla mnie wystarczająco, żeby spędzić w wodzie godzinę bez pianki, ale większość turystów decydowało się jednak pianki wypożyczyć.
Dozwolony obszar do nurkowania nie był zbyt duży, ale i tak pozwalał zobaczyć różne morskie stwory. Mi najbardziej podobał się żółw:
Więcej ujęć z rafy zamieszczę w planowanym filmie z wyprawy.
Po powrocie z wycieczki statkiem (około 2h) ruszyłem w dalszą drogę i dotarłem na Key West przed zachodem słońca. Samo Key West to całkiem urokliwe miasteczko, choć w najpopularniejszej części bardzo zapełnione turystami. Mieszkał tam przez długi czas Hemingway i jego dom jest jedną z głównych atrakcji.
Typowa architektura Key West:
Najbardziej wysunięty na południe punkt w USA - tylko 90 mil do Kuby
Słońce zaszło dosyć szybko po moim przyjeździe:
Czas wracać do Miami. Droga powrotna upłynęła szybko i przyjemnie. Mały ruch, szeroka droga i Mustang – czego chcieć więcej?
:) --- W następnym odcinku polecimy do Nowego Orleanu
;)Po 2 intensywnych dniach na Florydzie wsiadłem na pokład kolejnego samolotu i poleciałem do Nowego Orlenu. Po drodze piękne widoki na Missisipi:
Myśl o tej wycieczce „chodziła za mną” odkąd obejrzałem serial HBO „Treme”. Najbardziej chciałem zobaczyć nocne parady plemion "indiańskich". Owi "indianie" to de facto potomkowie niewolników, którzy znaleźli schronienie u plemion indiańskich po ucieczce z plantacji i przejęli zwyczaje swoich gospodarzy. Ręcznie szyte kostiumy są bardzo szczegółowe i robią duże wrażenie. Właśnie to pomieszanie kultur i adaptacja cudzych zwyczajów fascynowało mnie najbardziej.
Niestety, okazało się, że plemiona wychodzą na ulicę tylko 1 raz w roku, w nocy z wtorku na środę na zakończenie karnawału (Mardi Gras w dosłownym tłumaczeniu to "tłusty wtorek"), czyli 2 dni po moim wylocie. Na pocieszenie zostało mi tylko muzeum, mieszczące się w domu jednego z plemion.
Najciekawszymi eksponatami są stroje używane przez Indian podczas parad. Kostiumy są szyte ręcznie przez cały rok z bardzo dużą starannością i dbałością o detale:
W następnym odcinku więcej o samym mieście.Większość dzielnic w Nowym Orleanie wygląda jak na poniższych zdjęciach – stylowe, raczej niskie domy o charakterystycznej architekturze, ustawione wzdłuż jednokierunkowych ulic. Większość z nich była ozdobiona zielono-fioletowo-żółtymi barwami Mardi Gras.
Czasem napotkać można też takie perełki
;)
W roku 2005 Nowy Orlean został nawiedzony przez huragan Katrina, który dokonał bardzo dużych zniszczeń. Do dziś miasto nie odbudowało się po tym kataklizmie i wiele dzielnic nie wróciło do dawnej świetności.
Na szczęście centrum miasta i jego unikatowa architektura zachowały się całkiem dobrze.
Nowy Orlean znany jest również ze specyficznej kuchni, która w dużej części bazuje na świeżych owocach morza – pycha:
Pozwolę sobie odpowiedzieć, jak to wylądało u mnie. Samochód w USA zawsze wypożyczałem przez pośrednika - traveljigsaw.pl. Ubezpieczenie w cenie, przy dłuższym okresie (7 dni plus) możliwe pakiety - dodatkowy kierowca w cenie, pełny bak, gps, itp. Problem przy każdym wynajmnie jest taki, że wypożycza się auto o danej klasie. Mimo, że w wyszukiwarce pojawia się mustang, na lotnisku może się okazać, że dostępne jest camaro, lun nawet jedynie chrysler 200 sebring. Co prawda mustang i camaro są wliczane do kategorii convertible premium, ale różnie to bywa. Na dużych lotniskach, typu FLL i MIA, masz parking i wsiadasz do auta które Ci się podoba. Na mniejszych, kluczyki do konkretnego samochodu wydawane są przez obsługę przy ladzie. Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
Widzę, że Mustang wzbudził zainteresowanie
:) No to trochę więcej o sprawach związanych z autem.Samochód wypożyczyłem przez rentalcars.com z pełnym ubezpieczeniem itp. Kosztował mnie chyba jakieś 650zł za 3 doby. Tak jak pisze Szyn3k bookując samochód rezerwujesz klasę „convertible”, a nie konkretny model. W rezerwacji było napisane Ford Mustang, ale w nawiasie małym druczkiem „or similar”
;)Rezerwując przez pośrednika warto zwrócić uwagę, z jakiej firmy będzie samochód ostatecznie wypożyczany. Im większa firma tym większy wybór i dostępność samochodów. Warto też być upartym i cierpliwym – mi przy kasie powiedzieli, że nie ma obecnie Mustangów na parkingu i nie wiadomo kiedy wrócą. W zamian próbowali mi wcisnąć… Corvettę za dodatkowe 100$/dzień
;) Uparłem się jednak i okazało się, że znalazło się nawet kilka Mustangów i to bez czekania.Nie wiem, jaki miałem dokładnie silnik w moim Mustangu, ale zbierał się pięknie! Na dodatek przy spokojnej jeździe palił tyle, co zwykłe auto. Tu mała przestroga – w Miami i na trasie do Key West jest sporo policji – testowanie możliwości auta może się przykro zakończyć. Poznałem chłopaka, który wracając z Key West sporo przekraczał dostępne limity. Zatrzymała go policja i skierowali go na sprawę sądową. Mówił, że musiał zostać dłużej na Florydzie i przebookować loty, żeby wziąć w niej udział.Co do jazdy kabrioletem – ja jeździłem prawie cały czas bez dachu – nie ważne czy zimno czy gorąco, dla mnie rewelacja! Polecam jedynie zaopatrzyć się czapeczkę/kapelusik i jakiś szalik albo chustę na szyję, do ochrony przed słońcem i wiatrem.
Super relacja! Jedno z marzeń. Zainteresowałem się tym regionem po serialu Treme, który świetnie przedstawia całe miasto. Domyślałam się, że w następnej części będą korale z parady
:)
feel napisał:wkrótce poskładam film dokumentujący szaleństwa Nowego Orleanu
:)No i jest obiecany film z Nowego Orleanu:https://vimeo.com/131420294TYLKO DLA DOROSŁYCH
:!:
;)
michałpatyk21 napisał:Świetna sprawa, muszę się kiedyś wybrać do US. Który rocznik ten mustang? Ile kosztuje tam taka usługa?Mustang z wypożyczalni, więc rocznik raczej nowszy. Chociaż oczywiście wolałbym old-timera...
;) Koszty opisałem we wcześniejszej odpowiedzi
W lutym zrobiłem sobie kilkutygodniową, samotną podróż przez Stany Zjednoczone i Karaiby. Zacząłem w Seattle, wstąpiłem do Whistler (Kanada), po czym poleciałem na Jamajkę. Moją wyprawę dookoła Jamajki opisałem w innym wątku:
jamajka-samodzielna-podroz-duzo-zdjec,211,66239
W tym wątku zamierzam udokumentować mój pobyt na Florydzie oraz w Nowym Orleanie, gdzie miałem okazję uczestniczyć w hucznej celebracji końca karnawału (Mardi Gras).
Sam lot z Montego Bay do Fort Lauderdale zapewnił bardzo ładne widoki:
Na Florydzie postanowiłem zaszaleć i zdecydowałem się wypożyczyć Forda Mustanga cabrio, żeby zaznać trochę American Dream ;)
Jak się szybko okazało, pomysł był baaaardzo mało oryginalny. Na oko jakieś 90% kabrioletów w okolicy Miami to właśnie Mustangi. Prawdopodobnie duża większość z nich należała do wypożyczalni i była użytkowana przez turystów.
Nie zmienia to faktu, że podróż kabrioletem przez Florydę o tej porze roku jest bardzo przyjemna. Rano trochę zimno, ale za dnia można spokojnie opuścić dach i delektować się przysłowiowym wiatrem we włosach ;)
Nocleg miałem w hostelu w Miami Beach. Tu od razu przestroga – bardzo ciężko znaleźć tam wolne miejsce postojowe w rozsądnej cenie. Ja jeździłem prawie godzinę, zanim znalazłem dogodne miejsce. Korzystałem z niego do końca wyjazdu, bo mało kto o nim wiedział i było darmowe :)
Kanały w okolicy mojego hostelu:
Jako że w Miami byłem już wcześniej w samym mieście nie spędziłem dużo czasu. Zamiast tego trochę pojeździłem po Florydzie. Moim pierwszym celem były bagna Everglades.
Na Florydzie żyje ponad 1.2 milionów aligatorów i to widać bez wchodzenia do parku narodowego. W kanałach przy autostradzie wylegują się takie oto "forfitery":
Często trudno je zauważyć na pierwszy rzut oka
Najlepszym chyba miejscem do podglądania dzikiego życia Florydy z bliska jest Shark Valle. Pojechałem tam i zaparkowałem przy autostradzie żeby oszczędzić kilka dolarów. Wychodzę z samochodu i słyszę… gitarę. Odwracam się i widzę tego kolesia:
Pogadałem z nim trochę - okazało się, że wędruje wzdłuż amerykańskich autostrad grająca po drodze na gitarze. Swoje przeżycia opisuje na blogu: http://www.dudetrek.com
W Shark Valley aligatory są po prostu wszędzie! Specjalna trasa wzdłuż kanału pozwala obcować z nimi dosłownie na wyciągnięcie ręki (odradzam - ja wystawiałem GoPro na kijku ;)). Jest to pętla o łącznej długości prawie 30km. Po środku znajduje się wieża obserwacyjna, skąd można podziwiać panoramę okolicy. Odwiedzający Shark Valley mają 3 opcje poruszania się: na piechotę, rowerem z wypożyczalni (9USD/h) oraz specjalnym tramwajem. Mi najbardziej przypadł do gustu rower:
Aligatory wylegują się tuż przy samej trasie i wyglądają dość leniwie, ale widziałem z jaką szybkością atakują!
Małe aligatorki na grzbiecie mamy:
Oprócz aligatorów mnóstwo jest różnych gatunków ptaków, żółwi itp. Ten na moich oczach zjadł małego aligatorka z poprzedniego zdjęcia
CDNPo wizycie w Shark Valley udałem się dalej na zachód drogą 41, przecinającą cały półwysep. Moim celem było Everglades City. Po drodze zatrzymałem się przy chyba najmniejszej poczcie w USA:
W Everglades Cityy przejechałem się tzw "Airboat". Jest to płaskodenna łódź bez śruby, napędzana za pomocą dużego wiatraka. Wiatrak i specjalne "skrzydła" służą również do kierowania. Tylko takim czymś da się przemieszczać po okolicznych bagnach:
Po bagnach powrót do Miami i krótki relaks w Miami Baech
Potem jeszcze zachód słońca nad Miami i spać:
CDNDrugiego dnia wybrałem się na Key West. Key West to ostatnia wyspa w archipelagu Florida Keys. Wszystkie wyspy (czyli "Keys") połączone są autostradą "Overseas highway", której duża część biegnie przez środek morza. Wrażenie z jazdy trochę nierealne – jedzie się autostradą, a po lewej i prawej stronie turkusowa woda.
Trasa wprost wymarzona na przejażdżkę kabrioletem.
Równolegle do autostrady biegła kiedyś linia kolejowa, ale dziś jest już nieczynna. Teraz jest tam trasa rowerowo-spacerowa.
Na każdej z wysp jest coś ciekawe do zobaczenia lub zrobienia: parki narodowe, snorkling na rafie i wiele innych. Ja na moje miejsce dłuższego postoju wybrałem "Bahia Honda State Park", który słynie z urokliwych plaż:
O tym co tam robiłem i o reszcie wycieczki w następnym odcinku.Jako że wszystkie wyspy Florida Keys słyną z doskonałych warunków do snorklingu, postanowiłem sam spróbować. Można snorkelować bezpośrednio z każdej wyspy, ale wtedy za dużo się nie zobaczy. Żeby naprawdę docenić bogactwo podwodnego życia trzeba się udać na rafę. W tym celu wsiadłem na stateczek wycieczkowy w Bahia Honda State Park.
Stateczek wypływa na zewnątrz poprzez specjalnie wycięty przejazd w starym moście.
Cały sprzęt można wypożyczyć na miejscu. Temperatura wody na początku lutego to około 22 stopnie. Dla mnie wystarczająco, żeby spędzić w wodzie godzinę bez pianki, ale większość turystów decydowało się jednak pianki wypożyczyć.
Dozwolony obszar do nurkowania nie był zbyt duży, ale i tak pozwalał zobaczyć różne morskie stwory. Mi najbardziej podobał się żółw:
Więcej ujęć z rafy zamieszczę w planowanym filmie z wyprawy.
Po powrocie z wycieczki statkiem (około 2h) ruszyłem w dalszą drogę i dotarłem na Key West przed zachodem słońca. Samo Key West to całkiem urokliwe miasteczko, choć w najpopularniejszej części bardzo zapełnione turystami. Mieszkał tam przez długi czas Hemingway i jego dom jest jedną z głównych atrakcji.
Typowa architektura Key West:
Najbardziej wysunięty na południe punkt w USA - tylko 90 mil do Kuby
Słońce zaszło dosyć szybko po moim przyjeździe:
Czas wracać do Miami. Droga powrotna upłynęła szybko i przyjemnie. Mały ruch, szeroka droga i Mustang – czego chcieć więcej? :)
---
W następnym odcinku polecimy do Nowego Orleanu ;)Po 2 intensywnych dniach na Florydzie wsiadłem na pokład kolejnego samolotu i poleciałem do Nowego Orlenu. Po drodze piękne widoki na Missisipi:
Myśl o tej wycieczce „chodziła za mną” odkąd obejrzałem serial HBO „Treme”. Najbardziej chciałem zobaczyć nocne parady plemion "indiańskich". Owi "indianie" to de facto potomkowie niewolników, którzy znaleźli schronienie u plemion indiańskich po ucieczce z plantacji i przejęli zwyczaje swoich gospodarzy. Ręcznie szyte kostiumy są bardzo szczegółowe i robią duże wrażenie. Właśnie to pomieszanie kultur i adaptacja cudzych zwyczajów fascynowało mnie najbardziej.
Niestety, okazało się, że plemiona wychodzą na ulicę tylko 1 raz w roku, w nocy z wtorku na środę na zakończenie karnawału (Mardi Gras w dosłownym tłumaczeniu to "tłusty wtorek"), czyli 2 dni po moim wylocie. Na pocieszenie zostało mi tylko muzeum, mieszczące się w domu jednego z plemion.
Najciekawszymi eksponatami są stroje używane przez Indian podczas parad. Kostiumy są szyte ręcznie przez cały rok z bardzo dużą starannością i dbałością o detale:
W następnym odcinku więcej o samym mieście.Większość dzielnic w Nowym Orleanie wygląda jak na poniższych zdjęciach – stylowe, raczej niskie domy o charakterystycznej architekturze, ustawione wzdłuż jednokierunkowych ulic. Większość z nich była ozdobiona zielono-fioletowo-żółtymi barwami Mardi Gras.
Czasem napotkać można też takie perełki ;)
W roku 2005 Nowy Orlean został nawiedzony przez huragan Katrina, który dokonał bardzo dużych zniszczeń. Do dziś miasto nie odbudowało się po tym kataklizmie i wiele dzielnic nie wróciło do dawnej świetności.
Na szczęście centrum miasta i jego unikatowa architektura zachowały się całkiem dobrze.
Nowy Orlean znany jest również ze specyficznej kuchni, która w dużej części bazuje na świeżych owocach morza – pycha: