A w następnym odcinku poszukamy flamingów
:) CDNGłównym celem naszej wizyty w Meridzie było zobaczenie flamingów w pobliskim Celestun. W sezonie jest ich tam mnóstwo i jest to podobno niezapomniany widok. Wynajęliśmy łódź i popłynęliśmy na poszukiwania:
Niestety szybko okazało się, że sezon zaczyna się w grudniu
:( Dla nas zostały tylko nieliczne niedobitki
;)
Mocno zawiedzeni popłynęliśmy dalej do lasu mangrowców i to uratowało naszą wycieczkę! Kanały między splątanymi korzeniami zrobiły na nas duże wrażenie:
Woda wydaje się mocno kolorowa:
Kolejne „gniazda” termitów:
W jednym miejscu, na ścieżce dla spacerowiczów, wygrzewał się spory krokodyl. Podobno w grudniu (sic!), kiedy woda w rzece jest przejrzysta i błękitna, ludzie się tu kąpią. Krokodyle nie są nimi zainteresowane. Podobno…
;)
Z Celestun pojechaliśmy na plażę do Progreso, gdzie podobno zawsze wieje. Szczerze mówiąc, to nie jest tam specjalnie ładnie. Jeżeli nie macie zacięcia do sportów wodnych to nie polecam. Ja trochę pokajtowałem pod wieczór, ale bez szału:
CDNNastępnego dnia rano opuściliśmy Meridę i udaliśmy się z powrotem na wschód. Naszym głównym celem na ten dzień była piramida Majów w Chichén Itzá. Jest to chyba najbardziej popularny obiekt turystyczny na Jukatanie, stąd chcieliśmy być tam w miarę wcześnie, żeby ominąć tłumy i upały. Z tłumami się nawet udało, z upałem gorzej
;)
Obiektem dominującym jest oczywiści wyżej wspomniana piramida:
Ale nie brakuje innych pozostałość starożytnego miasta. Spotkaliśmy też wielką iguanę:
Po obejrzeniu piramidy w pełnym słońcu marzyło nam się orzeźwienie. Znaleźliśmy je w okolicznej jaskini Ik Kill – wielka dziura w ziemi wypełniona wodą robi wrażenie z góry:
… jak i z dołu:
Na miejscu można pływać, skakać z kilkumetrowych platform i np. nurkować z maską:
Jaskinia tak nam się spodobała, że postanowiliśmy poszukać kolejnych. Nasz wybór padł na 2 jaskinie w Keken, niedaleko Valladolid.
Pierwsza jaskinia to Xquequen – pływa się tu między wiekowymi stalaktytami i stalagmitami, a woda jest nieco zimniejsza ze względu na głębokość i brak promieni słonecznych:
Druga jaskinia to Samula – dosyć płytkie kąpielisko w wielkiej pieczarze, oświetlone przez naturalne światło padające przez dziurę w sklepieniu:
Po wizycie w jaskiniach pojechaliśmy do Tulum, ale o tym w kolejnych odcinkach. CDNMimo, że do Tulum przybyliśmy w środku nocy, na plaży było bardzo jasno. To za sprawą mega-księżyca, który widoczny był również w Polsce. Pozwoliło nam to od razu docenić otoczenie naszego hotelu, w którym mieliśmy spędzić ostatnie 5 nocy wyjazdu.
Zdjęcie robione w środku nocy:
Rano przekonaliśmy się, że za dnia jest jeszcze ładniej
:) Oto widok z naszego okna:
Nasz ulubiony hamak:
Oraz nasza chatka:
Wnętrze chatki z „artystycznie” pozwijanymi ręcznikami
;)
Pierwszego dnia postawiliśmy na relaks. Zaczęliśmy od pysznego śniadania w pobliskiej restauracji. Stoliki:
Breakfast burrito, tosty fransuskie z karmelizowanym bananem i mega ostry sos habanero:
Inni goście restauracji:
Po pożywnym posiłku postanowiłem trochę popływać, bo się akurat rozwiało.
Nauka:
W pewnym momencie z wody wypłynęło 2 rybaków z harpunami wraz ze swoim połowem:
I tak spędziliśmy 1szy dzień. Podczas kolejnych udawaliśmy się na coraz dłuższe wycieczki. CDN
Japonka76 napisał:
A jak się dostaliście do tych dziur w ziemi z wodą? Były bezpieczne zejścia, czy jakieś przejścia z boku, czy tez spuszczaliście się na linie? Podobno w Meksyku są kilometry takich podziemnych tuneli i ukrytych jezior, a woda jest bardzo świeża.
Rzeczywiście, jaskiń jest bardzo dużo. Do tych najatrakcyjniejszych zorganizowane są bezpieczne zejścia po schodach lub kładkach. Pobierana też jest niewielka opłata. Doświadczeni nurkowie mogą też eksplorować podwodną sieć korytarzy nurkując z butlą.
nucyk napisał:
W jakim hotelu byliście, polecacie?
My byliśmy w hotelu DiamanteK. Bookowaliśmy last minute, więc wyszło trochę taniej. Miejsce jest prześliczne, widoki rajskie a chatki czyste. Jest tam też bardzo spokojnie i cicho. My mieliśmy jeden zgrzyt z obsługą: wracaliśmy z zakupów z kilkoma lokalnymi piwami w siatce na wieczorną konsumpcję. Przy recepcji zatrzymała nas pani manger i w dosyć nieprzyjemny sposóp poinformowała nas , że wg. kontraku nie możemy wnosić żadnego jedzenia oraz picia na teren hotelu, nawet jeżeli chemy skonsumować w pokoju. Miało to nas "zachęcić" do korzystania z hotelowej restauracji. Efekt był wprost przeciwny - od tej pory bojkotowaliśmy hotelową restaurację, która serwowała drogie, średniej jakości potrawy. W pobliskim miasteczku można zjeść dużo taniej (nawet 10x!!!) i smaczniej (patrz zdjęcie ze śniadania). Na wieczorne hamakowanie i tak braliśmy swoje piwo, bo po minięciu cerbera na recepcji nikt się tym nien przejmował
;)Najbardziej rozpoznawalną atrakcją w Tulum są ruiny Majów. Położone są nad samym morzem, więc widok jest całkiem malowniczy:
Na spacer wokół ruin warto zabrać strój kąpielowy, bo jest tam fajna skalista plaża:
Oprócz ruin ciekawa jest roślinność, przede wszystkim kaktusy:
Oraz liczne zwierzęta i kolorowe ptaki:
Lemury:
Iguany:
Termity:
Po zwiedzaniu warto wybrać się wieczorem do centrum miasteczka. Jest tam oczywiście sporo sklepów z pamiątkami:
czekam na ciąg dalszy, bo właśnie kupiłam czarter do Cancun
:Dmożesz coś jeszcze napisać o locie - napoje są płatne czy nie? widzę, ze posiłek jest w cenie, wszelka rozrywka płatna? dzięki
Już wiem, gdzie chcę polecieć na następne wakacje (oczywiście jak zrealizuję te, które mam już zaklepane) .Super. Zdjęcie nocą na hamaku - niezłe.A jak się dostaliście do tych dziur w ziemi z wodą? Były bezpieczne zejścia, czy jakieś przejścia z boku, czy tez spuszczaliście się na linie? Podobno w Meksyku są kilometry takich podziemnych tuneli i ukrytych jezior, a woda jest bardzo świeża.
feel napisał:Mimo, że do Tulum przybyliśmy w środku nocy, na plaży było bardzo jasno. To za sprawą mega-księżyca, który widoczny był również w Polsce. Pozwoliło nam to od razu docenić otoczenie naszego hotelu, w którym mieliśmy spędzić ostatnie 5 nocy wyjazdu.Zdjęcie robione w środku nocy:
Rano przekonaliśmy się, że za dnia jest jeszcze ładniej
:) Oto widok z naszego okna:
Nasz ulubiony hamak:
Oraz nasza chatka:
Wnętrze chatki z „artystycznie” pozwijanymi ręcznikami
;)
Pierwszego dnia postawiliśmy na relaks. Zaczęliśmy od pysznego śniadania w pobliskiej restauracji. Stoliki:
Breakfast burrito, tosty fransuskie z karmelizowanym bananem i mega ostry sos habanero:
Inni goście restauracji:
Po pożywnym posiłku postanowiłem trochę popływać, bo się akurat rozwiało.
Nauka:
W pewnym momencie z wody wypłynęło 2 rybaków z harpunami wraz ze swoim połowem:
I tak spędziliśmy 1szy dzień. Podczas kolejnych udawaliśmy się na coraz dłuższe wycieczki.CDNW jakim hotelu byliście, polecacie?
Japonka76 napisał:A jak się dostaliście do tych dziur w ziemi z wodą? Były bezpieczne zejścia, czy jakieś przejścia z boku, czy tez spuszczaliście się na linie? Podobno w Meksyku są kilometry takich podziemnych tuneli i ukrytych jezior, a woda jest bardzo świeża.Rzeczywiście, jaskiń jest bardzo dużo. Do tych najatrakcyjniejszych zorganizowane są bezpieczne zejścia po schodach lub kładkach. Pobierana też jest niewielka opłata.Doświadczeni nurkowie mogą też eksplorować podwodną sieć korytarzy nurkując z butlą.nucyk napisał:W jakim hotelu byliście, polecacie?My byliśmy w hotelu DiamanteK. Bookowaliśmy last minute, więc wyszło trochę taniej. Miejsce jest prześliczne, widoki rajskie a chatki czyste. Jest tam też bardzo spokojnie i cicho. My mieliśmy jeden zgrzyt z obsługą: wracaliśmy z zakupów z kilkoma lokalnymi piwami w siatce na wieczorną konsumpcję. Przy recepcji zatrzymała nas pani manger i w dosyć nieprzyjemny sposóp poinformowała nas , że wg. kontraku nie możemy wnosić żadnego jedzenia oraz picia na teren hotelu, nawet jeżeli chemy skonsumować w pokoju. Miało to nas "zachęcić" do korzystania z hotelowej restauracji. Efekt był wprost przeciwny - od tej pory bojkotowaliśmy hotelową restaurację, która serwowała drogie, średniej jakości potrawy. W pobliskim miasteczku można zjeść dużo taniej (nawet 10x!!!) i smaczniej (patrz zdjęcie ze śniadania). Na wieczorne hamakowanie i tak braliśmy swoje piwo, bo po minięciu cerbera na recepcji nikt się tym nien przejmował
;)
Super relacja.Podpowiedz proszę w jakiej firmie i za ile wynajmowałeś samochód ( co z blokadą na kredytówce ) ?Garbus jaki koszt ?Z góry dzięki za odp.
J.1 napisał:Podpowiedz proszę w jakiej firmie i za ile wynajmowałeś samochód ( co z blokadą na kredytówce ) ?Samochód wynajęty za pośrednictwem rentalcars.com w Mex Car (jakiś partner Fox). Za Seata Toledo na 10 dni, razem z pełnym ubezpieczeniem, wyszło 894zł.Ponieważ nie brałem pełnego ubezpieczenia od Mex Car (miałem z rentalcars) to blokada była wysoka, chyba 1200 USD. Ale zdjęta natychmiast po oddaniu. Ogólnie bez problemowo, mimo że samochód był cały w piachu od przewożenia mokrych latawców.[/quote]J.1 napisał:Garbus jaki koszt ?Nie pamiętam dokładnie, chyba 45USD/dzień.
Margerita po zakupach:
Przy akompaniamencie Mariachi:
A w następnym odcinku poszukamy flamingów :)
CDNGłównym celem naszej wizyty w Meridzie było zobaczenie flamingów w pobliskim Celestun. W sezonie jest ich tam mnóstwo i jest to podobno niezapomniany widok.
Wynajęliśmy łódź i popłynęliśmy na poszukiwania:
Niestety szybko okazało się, że sezon zaczyna się w grudniu :( Dla nas zostały tylko nieliczne niedobitki ;)
Mocno zawiedzeni popłynęliśmy dalej do lasu mangrowców i to uratowało naszą wycieczkę! Kanały między splątanymi korzeniami zrobiły na nas duże wrażenie:
Woda wydaje się mocno kolorowa:
Kolejne „gniazda” termitów:
W jednym miejscu, na ścieżce dla spacerowiczów, wygrzewał się spory krokodyl. Podobno w grudniu (sic!), kiedy woda w rzece jest przejrzysta i błękitna, ludzie się tu kąpią. Krokodyle nie są nimi zainteresowane. Podobno… ;)
Z Celestun pojechaliśmy na plażę do Progreso, gdzie podobno zawsze wieje. Szczerze mówiąc, to nie jest tam specjalnie ładnie. Jeżeli nie macie zacięcia do sportów wodnych to nie polecam. Ja trochę pokajtowałem pod wieczór, ale bez szału:
CDNNastępnego dnia rano opuściliśmy Meridę i udaliśmy się z powrotem na wschód. Naszym głównym celem na ten dzień była piramida Majów w Chichén Itzá. Jest to chyba najbardziej popularny obiekt turystyczny na Jukatanie, stąd chcieliśmy być tam w miarę wcześnie, żeby ominąć tłumy i upały. Z tłumami się nawet udało, z upałem gorzej ;)
Obiektem dominującym jest oczywiści wyżej wspomniana piramida:
Ale nie brakuje innych pozostałość starożytnego miasta. Spotkaliśmy też wielką iguanę:
Po obejrzeniu piramidy w pełnym słońcu marzyło nam się orzeźwienie. Znaleźliśmy je w okolicznej jaskini Ik Kill – wielka dziura w ziemi wypełniona wodą robi wrażenie z góry:
… jak i z dołu:
Na miejscu można pływać, skakać z kilkumetrowych platform i np. nurkować z maską:
Jaskinia tak nam się spodobała, że postanowiliśmy poszukać kolejnych. Nasz wybór padł na 2 jaskinie w Keken, niedaleko Valladolid.
Pierwsza jaskinia to Xquequen – pływa się tu między wiekowymi stalaktytami i stalagmitami, a woda jest nieco zimniejsza ze względu na głębokość i brak promieni słonecznych:
Druga jaskinia to Samula – dosyć płytkie kąpielisko w wielkiej pieczarze, oświetlone przez naturalne światło padające przez dziurę w sklepieniu:
Po wizycie w jaskiniach pojechaliśmy do Tulum, ale o tym w kolejnych odcinkach.
CDNMimo, że do Tulum przybyliśmy w środku nocy, na plaży było bardzo jasno. To za sprawą mega-księżyca, który widoczny był również w Polsce. Pozwoliło nam to od razu docenić otoczenie naszego hotelu, w którym mieliśmy spędzić ostatnie 5 nocy wyjazdu.
Zdjęcie robione w środku nocy:
Rano przekonaliśmy się, że za dnia jest jeszcze ładniej :) Oto widok z naszego okna:
Nasz ulubiony hamak:
Oraz nasza chatka:
Wnętrze chatki z „artystycznie” pozwijanymi ręcznikami ;)
Pierwszego dnia postawiliśmy na relaks. Zaczęliśmy od pysznego śniadania w pobliskiej restauracji. Stoliki:
Breakfast burrito, tosty fransuskie z karmelizowanym bananem i mega ostry sos habanero:
Inni goście restauracji:
Po pożywnym posiłku postanowiłem trochę popływać, bo się akurat rozwiało.
Nauka:
W pewnym momencie z wody wypłynęło 2 rybaków z harpunami wraz ze swoim połowem:
I tak spędziliśmy 1szy dzień. Podczas kolejnych udawaliśmy się na coraz dłuższe wycieczki.
CDN
Rzeczywiście, jaskiń jest bardzo dużo. Do tych najatrakcyjniejszych zorganizowane są bezpieczne zejścia po schodach lub kładkach. Pobierana też jest niewielka opłata.
Doświadczeni nurkowie mogą też eksplorować podwodną sieć korytarzy nurkując z butlą.
My byliśmy w hotelu DiamanteK. Bookowaliśmy last minute, więc wyszło trochę taniej. Miejsce jest prześliczne, widoki rajskie a chatki czyste. Jest tam też bardzo spokojnie i cicho.
My mieliśmy jeden zgrzyt z obsługą: wracaliśmy z zakupów z kilkoma lokalnymi piwami w siatce na wieczorną konsumpcję. Przy recepcji zatrzymała nas pani manger i w dosyć nieprzyjemny sposóp poinformowała nas , że wg. kontraku nie możemy wnosić żadnego jedzenia oraz picia na teren hotelu, nawet jeżeli chemy skonsumować w pokoju. Miało to nas "zachęcić" do korzystania z hotelowej restauracji. Efekt był wprost przeciwny - od tej pory bojkotowaliśmy hotelową restaurację, która serwowała drogie, średniej jakości potrawy. W pobliskim miasteczku można zjeść dużo taniej (nawet 10x!!!) i smaczniej (patrz zdjęcie ze śniadania). Na wieczorne hamakowanie i tak braliśmy swoje piwo, bo po minięciu cerbera na recepcji nikt się tym nien przejmował ;)Najbardziej rozpoznawalną atrakcją w Tulum są ruiny Majów. Położone są nad samym morzem, więc widok jest całkiem malowniczy:
Na spacer wokół ruin warto zabrać strój kąpielowy, bo jest tam fajna skalista plaża:
Oprócz ruin ciekawa jest roślinność, przede wszystkim kaktusy:
Oraz liczne zwierzęta i kolorowe ptaki:
Lemury:
Iguany:
Termity:
Po zwiedzaniu warto wybrać się wieczorem do centrum miasteczka. Jest tam oczywiście sporo sklepów z pamiątkami:
Klubów z muzyką na żywo: