Oraz oczywiście restauracji. My upodobaliśmy sobie kramik z meksykańskim fast-foodem. Nikt nas nie rozumiał, więc zamawialiśmy pokazując na to, co jedli inni klienci:
W następnym odcinku pozwiedzamy dalsze okolice Tulum. CDNTulum stanowi dobrą bazę wypadową do większość atrakcji na Riviera Maya. Jedną z nich jest położona pośrodku Riviera Maya miejscowość Playa del Carmen. Większość przewodników opisuje to miejsce jako spokojną odskocznię od głośnego Cancun, z lekko hippisowskim klimatem. Cóż, chyba właśnie te opisy zwabiły tam wielkie tłumy turystów i zrujnowały ten klimat. Teraz jest tam tłoczno, drogo i nieciekawie.
Jedynym interesującym elementem jest charakterystyczna brama przy wejściu na główną plażę:
My długo tam nie zabawiliśmy i wsiedliśmy na prom na wyspę Cozumel. Promy odchodzą co pół godziny, więc nie trzeba specjalnie planować takiej wycieczki.
Razem z nami płynęła trumna
;)
Cozumel odwiedziliśmy w konkretnym celu – przejechać się dookoła wyspy w garbusie cabrio
:) Samochód zarezerwowaliśmy jeszcze w Playa Del Carmen, żeby na miejscu oszczędzić czas. Chyba trochę niepotrzebnie, bo na miejscu jest mnóstwo punktów oferujących wynajem różnego rodzaju pojazdów.
Nasz garbus okazał się kompletnym złomem: brak klaksona, pasów i… hamulców
:) Hamowaliśmy biegami, a niesprawny prędkościomierz pokazywał ciągle 160kmh (GPS zmierzył max 80)
;)
Miało to wszystko swój urok. Na wschodniej stronie wyspy zatrzymaliśmy się na krótką sesję kite:
A potem na drinka w Reagge barze:
Samochód oddaliśmy po zmroku:
I obserwując wielkie wycieczkowce wróciliśmy promem na stały ląd.
Po powrocie śmierć zajrzała nam w oczy!
;)
CDNKolejną fajną atrakcją w okolicy jest plaża w Akumal, gdzie pływa się nad żerującymi żółwiami. Celowo napisałem „nad żółwiami”, bo kąpiący się mają obowiązek noszenia kamizelek ratunkowych. Wcale nie dla ich bezpieczeństwa, ale dla spokoju żółwi – w kamizelce ciężej zanurkować i podpłynąć bliżej dna.
Jeszcze bliżej Tulum jest rewelacyjna Cenote Grande. Można tam snorklować z żółwiami. Słońce oświetla centralną część Cenote i dociera częściowo do jej dalszych zakamarków.
Jaskinia ta jest połączona kilkunastokilometrową siecią korytarzy z innymi i stanowi miejsce startu dla podwodnych wypraw nurkowych. Trochę strasznie tak wpłynąć z 3 butlami tlenowymi w ciemne, wąskie korytarze.
Pozostałe dni spędziliśmy na leniuchowaniu i pływaniu:
Kilka razy udało się też pośmigać na kajcie przy samym hotelu:
A ostatniego wieczoru, na pożegnanie, wbiliśmy się przez przypadek na meksykańskie wesele. Byliśmy tam gorąco przywitani i szybko włączeni do zabawy. Moja lepsza połowa była rozchwytywaną towarzyszką do tańca („please sir just one dance”). Tu z panem młodym:
A ja zostałem przebrany i musiałem dawać solowe popisy przed paniami
:)
Na pamiątkę dostaliśmy pamiątkowe kieliszki do tequili i japonki
:)
czekam na ciąg dalszy, bo właśnie kupiłam czarter do Cancun
:Dmożesz coś jeszcze napisać o locie - napoje są płatne czy nie? widzę, ze posiłek jest w cenie, wszelka rozrywka płatna? dzięki
Już wiem, gdzie chcę polecieć na następne wakacje (oczywiście jak zrealizuję te, które mam już zaklepane) .Super. Zdjęcie nocą na hamaku - niezłe.A jak się dostaliście do tych dziur w ziemi z wodą? Były bezpieczne zejścia, czy jakieś przejścia z boku, czy tez spuszczaliście się na linie? Podobno w Meksyku są kilometry takich podziemnych tuneli i ukrytych jezior, a woda jest bardzo świeża.
feel napisał:Mimo, że do Tulum przybyliśmy w środku nocy, na plaży było bardzo jasno. To za sprawą mega-księżyca, który widoczny był również w Polsce. Pozwoliło nam to od razu docenić otoczenie naszego hotelu, w którym mieliśmy spędzić ostatnie 5 nocy wyjazdu.Zdjęcie robione w środku nocy:
Rano przekonaliśmy się, że za dnia jest jeszcze ładniej
:) Oto widok z naszego okna:
Nasz ulubiony hamak:
Oraz nasza chatka:
Wnętrze chatki z „artystycznie” pozwijanymi ręcznikami
;)
Pierwszego dnia postawiliśmy na relaks. Zaczęliśmy od pysznego śniadania w pobliskiej restauracji. Stoliki:
Breakfast burrito, tosty fransuskie z karmelizowanym bananem i mega ostry sos habanero:
Inni goście restauracji:
Po pożywnym posiłku postanowiłem trochę popływać, bo się akurat rozwiało.
Nauka:
W pewnym momencie z wody wypłynęło 2 rybaków z harpunami wraz ze swoim połowem:
I tak spędziliśmy 1szy dzień. Podczas kolejnych udawaliśmy się na coraz dłuższe wycieczki.CDNW jakim hotelu byliście, polecacie?
Japonka76 napisał:A jak się dostaliście do tych dziur w ziemi z wodą? Były bezpieczne zejścia, czy jakieś przejścia z boku, czy tez spuszczaliście się na linie? Podobno w Meksyku są kilometry takich podziemnych tuneli i ukrytych jezior, a woda jest bardzo świeża.Rzeczywiście, jaskiń jest bardzo dużo. Do tych najatrakcyjniejszych zorganizowane są bezpieczne zejścia po schodach lub kładkach. Pobierana też jest niewielka opłata.Doświadczeni nurkowie mogą też eksplorować podwodną sieć korytarzy nurkując z butlą.nucyk napisał:W jakim hotelu byliście, polecacie?My byliśmy w hotelu DiamanteK. Bookowaliśmy last minute, więc wyszło trochę taniej. Miejsce jest prześliczne, widoki rajskie a chatki czyste. Jest tam też bardzo spokojnie i cicho. My mieliśmy jeden zgrzyt z obsługą: wracaliśmy z zakupów z kilkoma lokalnymi piwami w siatce na wieczorną konsumpcję. Przy recepcji zatrzymała nas pani manger i w dosyć nieprzyjemny sposóp poinformowała nas , że wg. kontraku nie możemy wnosić żadnego jedzenia oraz picia na teren hotelu, nawet jeżeli chemy skonsumować w pokoju. Miało to nas "zachęcić" do korzystania z hotelowej restauracji. Efekt był wprost przeciwny - od tej pory bojkotowaliśmy hotelową restaurację, która serwowała drogie, średniej jakości potrawy. W pobliskim miasteczku można zjeść dużo taniej (nawet 10x!!!) i smaczniej (patrz zdjęcie ze śniadania). Na wieczorne hamakowanie i tak braliśmy swoje piwo, bo po minięciu cerbera na recepcji nikt się tym nien przejmował
;)
Super relacja.Podpowiedz proszę w jakiej firmie i za ile wynajmowałeś samochód ( co z blokadą na kredytówce ) ?Garbus jaki koszt ?Z góry dzięki za odp.
J.1 napisał:Podpowiedz proszę w jakiej firmie i za ile wynajmowałeś samochód ( co z blokadą na kredytówce ) ?Samochód wynajęty za pośrednictwem rentalcars.com w Mex Car (jakiś partner Fox). Za Seata Toledo na 10 dni, razem z pełnym ubezpieczeniem, wyszło 894zł.Ponieważ nie brałem pełnego ubezpieczenia od Mex Car (miałem z rentalcars) to blokada była wysoka, chyba 1200 USD. Ale zdjęta natychmiast po oddaniu. Ogólnie bez problemowo, mimo że samochód był cały w piachu od przewożenia mokrych latawców.[/quote]J.1 napisał:Garbus jaki koszt ?Nie pamiętam dokładnie, chyba 45USD/dzień.
Oraz oczywiście restauracji. My upodobaliśmy sobie kramik z meksykańskim fast-foodem. Nikt nas nie rozumiał, więc zamawialiśmy pokazując na to, co jedli inni klienci:
W następnym odcinku pozwiedzamy dalsze okolice Tulum.
CDNTulum stanowi dobrą bazę wypadową do większość atrakcji na Riviera Maya. Jedną z nich jest położona pośrodku Riviera Maya miejscowość Playa del Carmen. Większość przewodników opisuje to miejsce jako spokojną odskocznię od głośnego Cancun, z lekko hippisowskim klimatem. Cóż, chyba właśnie te opisy zwabiły tam wielkie tłumy turystów i zrujnowały ten klimat. Teraz jest tam tłoczno, drogo i nieciekawie.
Jedynym interesującym elementem jest charakterystyczna brama przy wejściu na główną plażę:
My długo tam nie zabawiliśmy i wsiedliśmy na prom na wyspę Cozumel. Promy odchodzą co pół godziny, więc nie trzeba specjalnie planować takiej wycieczki.
Razem z nami płynęła trumna ;)
Cozumel odwiedziliśmy w konkretnym celu – przejechać się dookoła wyspy w garbusie cabrio :) Samochód zarezerwowaliśmy jeszcze w Playa Del Carmen, żeby na miejscu oszczędzić czas. Chyba trochę niepotrzebnie, bo na miejscu jest mnóstwo punktów oferujących wynajem różnego rodzaju pojazdów.
Nasz garbus okazał się kompletnym złomem: brak klaksona, pasów i… hamulców :) Hamowaliśmy biegami, a niesprawny prędkościomierz pokazywał ciągle 160kmh (GPS zmierzył max 80) ;)
Miało to wszystko swój urok. Na wschodniej stronie wyspy zatrzymaliśmy się na krótką sesję kite:
A potem na drinka w Reagge barze:
Samochód oddaliśmy po zmroku:
I obserwując wielkie wycieczkowce wróciliśmy promem na stały ląd.
Po powrocie śmierć zajrzała nam w oczy! ;)
CDNKolejną fajną atrakcją w okolicy jest plaża w Akumal, gdzie pływa się nad żerującymi żółwiami. Celowo napisałem „nad żółwiami”, bo kąpiący się mają obowiązek noszenia kamizelek ratunkowych. Wcale nie dla ich bezpieczeństwa, ale dla spokoju żółwi – w kamizelce ciężej zanurkować i podpłynąć bliżej dna.
Jeszcze bliżej Tulum jest rewelacyjna Cenote Grande. Można tam snorklować z żółwiami. Słońce oświetla centralną część Cenote i dociera częściowo do jej dalszych zakamarków.
Jaskinia ta jest połączona kilkunastokilometrową siecią korytarzy z innymi i stanowi miejsce startu dla podwodnych wypraw nurkowych. Trochę strasznie tak wpłynąć z 3 butlami tlenowymi w ciemne, wąskie korytarze.
Pozostałe dni spędziliśmy na leniuchowaniu i pływaniu:
Kilka razy udało się też pośmigać na kajcie przy samym hotelu:
A ostatniego wieczoru, na pożegnanie, wbiliśmy się przez przypadek na meksykańskie wesele. Byliśmy tam gorąco przywitani i szybko włączeni do zabawy. Moja lepsza połowa była rozchwytywaną towarzyszką do tańca („please sir just one dance”). Tu z panem młodym:
A ja zostałem przebrany i musiałem dawać solowe popisy przed paniami :)
Na pamiątkę dostaliśmy pamiątkowe kieliszki do tequili i japonki :)
To był ekstra wyjazd, szkoda było wracać!